XI Idea filozofii krytycznej

 

Status krytyki, jako wyodrębnionej i dookreślonej dyscypliny filozoficznej, zagwarantowany jeszcze rozstrzygnięciami starożytnych stoików, dość długo podtrzymywany był konsekwentnie właściwie wyłącznie w obrębie badań logicznych. Tu też powoli dokonywała się – widoczna już w późnym średniowieczu – znamienna jej modyfikacja. Rozwijane narzędziami logicznymi postępowanie krytyczne (jako ars iudicandi niezmiennie sytuowane w opozycji do ars inveniendi), a – mimo licznych wokół tego kontrowersji – w opozycji tej utrzymane w wieku szesnastym, głównie za sprawą Piotra Ramusa) zaczyna stopniowo funkcjonować jako swoisty grunt, na którym mogą i winny być dokonywane oceny oraz rozstrzygnięcia odnośnie do metod postępowania naukowego. (Co nigdy nie było wyłącznie dosłownym odniesieniem do metod, lecz zawsze obejmowało również analizę aparatury pojęciowej oraz wyników postępowania naukowego, a więc analizę samych konstruowanych teorii).

Krytyka w tej nowej roli (jakkolwiek jest to rola nie odbiegająca drastycznie od poprzedniej, a przede wszystkim przejmująca po tamtej kluczową opozycję), krytyka, jako badanie wiedzy naukowej pod kątem jej stosowności i poprawności metodologicznej, ugruntowuje swą pozycję przy istotnym wsparciu teoretycznym, jakiego u końca szesnastego i początku siedemnastego wieku dostarczają jej najpierw prace Francisa Bacona, a zaraz potem dzieła Kartezjusza. W pewnym sensie od tych ostatnich otrzymuje też krytyka ważny teoretyczny impuls, decydujący o sposobie, w jaki rozszerzy ona swą dziedzinę i istotnie wykroczy poza ścisły obszar nauk.

Właśnie na wzór roszczeń, jakie z metodą naukową związał Kartezjusz, poprowadzone zostają badania krytyczne odniesione do historii (po raz pierwszy u Pierre’a Bayle’a), a także poszukiwania, które zaowocują ostatecznie ukonstytuowaniem nowej – w analogicznym do powyższego sensie – krytycznej dyscypliny filozoficznej, jaką w ujęciu jej twórcy, Alexander G. Baumgartena, miała być estetyka. Ale kartezjanizm – jak się wydaje – w innym jeszcze sensie wpłynął na kształt teoretyczny idei krytycyzmu. Wiążąc mianowicie problem metody naukowej z generalnym problemem epistemologicznym, niewątpliwie miał Kartezjusz pośrednio wpływ i na to, iż przekształceniu uległo również metodologiczne ukierunkowanie krytyki filozoficznej. Pytania metodologiczne pozyskiwały coraz wyraźniej wydźwięk epistemologiczny, a to nadawało stopniowo nowy charakter również procedurom krytycznym. Z drugiej strony – rozpoczynająca się od Kartezjusza – coraz silniejsza w filozofii dominacja “paradygmatu epistemologicznego” [299], czy, jak określa to chętnie H. Schnädelbach [300], “paradygmatu mentalistycznego”, zdecydowanie sprzyjała kształtowaniu i utrwalaniu takich sposobów postępowania teoretycznego, które w analizach ludzkich władz poznawczych, “same z siebie” przekształcają się w procedury par excellence krytyczne. Tendencja ta istotnie wzmocniła pozycję krytyki w konfrontacji z innymi rodzajami procedur filozoficznych, co – jak się wydaje – doprowadziło ostatecznie do uznania krytyki za fundamentalne narzędzie filozoficzne.

Nie oznaczało to jeszcze skonstruowania radykalnie nowego projektu krytyki filozoficznej. Skoro jednak – jak w Krytyce czystego rozumu, a także w Prolegomenach sugerował będzie sam Kant [301] – ostrość, z jaką kwestie epistemologiczne umiał postawić i rozważyć Hume, antycypowała Kantowski program krytycyzmu, zatem można powiedzieć, iż to właśnie ów szczególny potencjał krytyczny, ukryty w epistemologicznych badaniach filozofii nowożytnej, wyrywa myśl filozoficzną “z dogmatycznej drzemki” i kieruje na drogę radykalnego krytycyzmu.

Metodologiczne i epistemologiczne “zastosowania” krytyki nie wyczerpywały jeszcze całej różnorodności jej postaci, jaką zastał w filozofii Kant. Epoka kantowska zasługiwała – jak chciał autor Krytyki czystego rozumu – na miano krytycznej także z uwagi na znaczące i z istoty głęboko krytyczne głosy tych filozofów i intelektualistów, dla których pytaniami najwyższej wagi były kwestie społeczne, moralne i religijne. Zagadnienia te stanowiły oczywiście domenę filozofii oświecenia i jako takie – zgodnie z oświeceniowym duchem – bezwzględnie musiały być przywołane przed osądzający “trybunał rozumu”. W tym też – najogólniejszym – sensie krytyczny rys myślenia był wówczas w filozofii w zasadzie rysem powszechnym. Niemniej krytyczne głosy, które filozoficzny “słuch” Kanta zdawał się słyszeć najwyraźniej i z którymi w najciekawszy sposób bywa zderzany zarówno ogólny program jego krytycyzmu, jak i pewne fundamentalne rozstrzygnięcia w kwestiach moralno-religijnych, to przede wszystkim głosy J. J. Rousseau i Gottholda E. Lessinga, a więc myślicieli, którzy w przedsiębranej krytyce wydają się szczególnie bezkompromisowi i poniekąd wręcz “rewolucyjni”. Ale ostatecznie nie do nich (jak i nie do Hume’a) należał będzie rzeczywiście przełomowy krok. Nie oni też, lecz dopiero Kant jest tym, który skieruje filozofię ku wyborowi tej jedynej drogi, jaka “stoi jeszcze otworem” [302], czyli ku konstrukcji projektu krytyki filozoficznej, od którego niewątpliwie rozpoczyna się dopiero historia filozofii krytycznej par excellence.

Mimo że krytyczność przedkantowskiej, jak i ściśle już kantowskiej epoki bezsprzecznie cechowała się konsekwencją i radykalizmem, a jej zasięg (zgodnie z intuicją zawartą i przekazywaną od wieków w pozafilozoficznym użyciu wyrażeń “krytyk”, “krytyka”, “krytyczność”) ogarnął nieomal wszystkie możliwe obszary, filozofia krytyczna z zasadniczych powodów teoretycznych w koncepcjach przedkantowskich pojawić się nie mogła. Filozofia krytyczna, jako – mówiąc na razie najogólniej – pewien spójny teoretyczny konstrukt, niezawisły od wszelkiej innej dziedziny filozoficznej, a więc fundujący własne podstawy i prawomocnymi procedurami anektujący niejako “dla siebie” problematykę filozoficzną rozproszoną po różnych domenach filozofii – taka filozofia miała się dopiero ukonstytuować.

Powody teoretyczne, dla których żadna z przedkantowskich koncepcji, z istoty nie była i być nie mogła filozofią krytyczną, ujawniane są przez ogólny zarys programu Kantowskiego – dokładnie w takiej mierze, w jakiej dokonuje się tu, w duchu transcendentalizmu, zasadnicze przeformułowanie problematu filozoficznego jako takiego. Powody te demonstruje treść, jaką otrzymuje u Kanta już sama kategoria krytyki – i to bez względu na to, czy zakreślaną przez nią koncepcję oceniać jako rzeczywiście spełniony projekt filozofii krytycznej, czy też, idąc teoretycznym tropem transcendentalnej pragmatyki, uznać, że warunkiem spełnienia kantowskiego projektu filozofii krytycznej jest dopiero określona jego transformacja.

Znamienne jest przy tym, iż ów szczególny rys, jaki zyskuje pojęcie krytyki w projekcie kantowskim, ma bezpośrednie odniesienie do tej właśnie problematyki, która decydowała o specyficznej teoretycznej jednomyślności w dotychczasowych debatach i rozstrzygnięciach na temat krytyki. Odnosi się on mianowicie dokładnie do problemu norm, reguł i kryteriów postępowania krytycznego. Sposób, w jaki udaje się Kantowi sproblematyzować te kwestie, określa nie tylko specyfikę formułowanej przez niego koncepcji krytyki lecz również fundamentalne intencje całej jego filozofii. Jasno widoczne jest to już wówczas, gdy odczytuje się najogólniejsze deklaracje, jakie formułuje Kant na temat swego dzieła.

Otóż perspektywa, jaką dzieło to buduje, z zamierzenia przeprowadzić ma rozum pomiędzy “rafami”, ku którym filozofia stale niebezpiecznie dryfuje i na których – jak należy rozumieć Kanta – dramatycznie się rozbija. Te rafy to w szczególności ostoje dogmatyzmu i sceptycyzmu. Między nimi oscyluje oczywiście także problem norm i kryteriów – tak jak w różnych postaciach włączany on był w kontekst pytania o krytykę filozoficzną. Historyczne jego konceptualizacje i możliwe w przedkantowskiej filozofii sposoby jego ujęcia dokładnie mieszczą się bądź w obrębie rozstrzygnięć dogmatycznych, bądź sceptyckich. Albo w jakiś sposób odsyłają do absolutnej normy (w wyżej zakreślonym jej rozumieniu, a więc także jako normy “zastanej” w przedmiocie poddawanym procedurze krytycznej), albo – chciałoby się ponownie powiedzieć – “absolutnie” możliwość tej normy kwestionują.

Okoliczność ta nie stoi w sprzeczności z wcześniej powtarzaną deklaracją, iż w kwestii powyższej panowała w filozofii przedkantowskiej szczególna jednomyślność. Jednomyślnie bowiem formułowane było wyjściowe pytanie, w jednomyślny sposób stawiany był sam problem filozoficzny. Zarówno dogmatyzm, jak i sceptycyzm zapytywały mianowicie o możliwość istnienia normy absolutnej (ostatecznej). I oba wobec tak właśnie sformułowanej kwestii określały swoje stanowiska teoretyczne. Jedno z nich możliwość tę “absolutnie” akceptowało, drugie zaś “absolutnie” negowało. Natomiast żadno z nich nie uchyliło samego tego pytania, nie dokonało teoretycznego przemodelowania kryjącego się za tym problemu. W tym sensie sceptycyzm, rozpatrywany nie w tym ogólniejszym znaczeniu, jakie zdaje się mu przypisywać Kant, lecz jako stanowisko (do którego tamto ujęcie daje się oczywiście sprowadzić), i którego zasadnicza teza to zakwestionowanie możliwości istnienia absolutnego (ostatecznego) kryterium (normy) [303], jest – można by powiedzieć – stanowiskiem z istoty pochodnym wobec dogmatyzmu. Dostrzeżenie tej okoliczności to konsekwencja Kantowskiej koncepcji krytyki, jako tej, która wyprowadza poza oba te stanowiska.

Co stanowi zatem o specyfice tej koncepcji i czym, najogólniej, ma być krytyka według Kanta? Na pierwszych już stronach Krytyki czystego rozumu zapowiada ją królewiecki filozof jako najwyższej wagi trybunał. Trybunał w tym sensie szczególny, iż ma być on ustanowiony przez rozum [304], a zarazem kierować się na samą władzę “rozumu w ogóle w odniesieniu do wszelkich poznań” [305]. Jest więc krytyka już w tym wstępnym określeniu postrzeżona w niejakiej dwoistości. Jako instancja rozumu jest jednocześnie instancją rozum wyznaczającą.

Następna strona [2]

Przypisy:

299. Por. Kuhlmann W., Transcendentalnopragmatyczna teoria praktycznej podmiotowości, przekł. A. Zeidler-Janiszewska, „Idea IV”, Białystok 1991, s. 60. [powrót]

300. Por. E. Martens, H. Schnädelbach (red.), Filozofia: podstawowe pytania, przekł. K. Krzemieniowa, Warszawa 1995 (rozdział Filozofia). [powrót]

301. Por. I. Kant, Krytyka czystego rozumu, op. cit., A 94 / B 127; idem, Prolegomena do wszelkiej przyszłej metafizyki, która będzie mogła wystąpić jako nauka, przekł. B. Bornstein, Warszawa, 1993, 257-262. [powrót]

302. I. Kant, Krytyka czystego rozumu, op. cit. A 856 / B 884. [powrót]

303. Lub – jak w przypadku sceptycyzmu Sekstusa – zakwestionowanie możliwości orzekania o istnieniu absolutnego kryterium (normy). [powrót]

304. Ibidem, A XI-XII. [powrót]

305. Ibidem, A XII. [powrót]