VII O możliwości etyki normatywnej

 

Badania filozoficzne, jakie podejmuje transcendentalna pragmatyka, podporządkowane pozostają więc bezwzględnie idei ostatecznego uzasadnienia norm. Ich realizacja przebiega przynajmniej w czterech planach (których wyodrębnienie ma nade wszystko walor heurystyczny): po pierwsze więc, na drodze szczegółowych krytycznych analiz konstrukcji filozoficznych kwestionujących teoretyczną czy praktyczną wartość tez normatywnych oraz możliwość filozoficznych procedur uzasadniania; po drugie, poprzez konstrukcję ściśle refleksyjnego argumentu ostatecznego uzasadnienia; po trzecie, na poziomie ogólnej teorii racjonalności komunikacyjnej; i wreszcie po czwarte, w obrębie koncepcji etyki dyskursu, dopełnionej z biegiem czasu koncepcją etyki B (część B etyki), lub – oceniając to pod innym kątem – w obrębie etyki dyskursu poszerzanej stopniowo o projekt etyki odpowiedzialności.

Na każdym z tych poziomów konteksty związane z problemem ostatecznego uprawomocnienia norm etycznych budują też stopniowo jednolity zarys transcendentalno-pragmatycznej etyki, jednocześnie – co oczywiste – ugruntowując jej roszczenia do bezwzględnie normatywnego charakteru. Tak jak w odniesieniu do całej problematyki filozoficznej, tak i tu, w obrębie zagadnień etycznych, stanowisko transcendentalnej pragmatyki jest jednoznaczne: wartościowy teoretycznie pozostaje wyłącznie radykalizm filozoficzny.

Ale stanowisko takie to nie akces na rzecz tej czy innej postawy filozoficznej, ale decyzja teoretyczna, którą zwrotnie uprawomocnia sam teoretyczny konstrukt transcendentalnej pragmatyki. Ta szczególna sytuacja stanowi, dokładnie rzecz biorąc, realizację nadzwyczaj ważnej dla transcendentalnej pragmatyki, zasady samodopasowania (Selbsteinholungsprinzip) [230], z której czyni Apel fundamentalne kryterium oceniające wartość konstrukcji teoretycznych – zarówno na gruncie filozofii, jak i hermeneutycznych nauk historycznych w ogóle. Wynikający z tej zasady radykalizm filozoficzny, jednoznacznie obliguje transcendentalną pragmatykę do (jak to lubią określać teoretycy tej opcji) starań o etykę normatywną, co do której – jak do każdej wersji filozofii fundamentalistycznej – opinie dzisiejszej myśli filozoficznej wydawałyby się przesądzone. W zasadniczej konfrontacji z dominującymi współcześnie poglądami na etykę określać będzie transcendentalna pragmatyka również większość szczegółowych charakterystyk swej komunikacyjnie ugruntowanej etyki normatywnej. Rozstrzygnięcia te sprawią, że transcendentalna pragmatyka włączona zostanie zwrotnie w wiele różnorodnych polemik, co z kolei będzie stwarzało sposobność do istotnego rozbudowania etycznego projektu (czego szczególnym przykładem będzie rozszerzenie konstruktu etyki o tzw. część B). Wszystko to jednak będzie mogło być dopiero konsekwencją ostatecznego uzasadnienia norm etycznych i obrony etyki normatywnej przed rzeczywiście teoretycznie zagrażającymi jej argumentami filozoficznymi.

Jeden z najpoważniejszych kontrargumentów teoretycznych przeciwko etyce normatywnej, wykorzystywany wielorako w dwudziestowiecznej filozofii – nie tylko analitycznej – sprecyzowany został na gruncie analitycznej metaetyki. Mowa o konstrukcji, która przeszła już do podręczników filozofii pod nazwą ”błędu naturalistycznego” czy “złudzenia naturalistycznego” – naturalistic fallacy.

Wyjściowym założeniem krytyki “błędu naturalistycznego” w obrębie procedur uzasadniania norm etycznych jest historyczny już, wywodzący się od Davida Hume’a, pogląd, że powinność nie może zostać wyprowadzona z bytu, tak jak norma nie może być wywiedziona z empirycznego faktu. Od czasów George’a O. Moore’a analityczna metaetyka wspiera na tym założeniu swą krytyczną konstrukcję, obnażającą „naturalistyczny błąd” w uzasadnianiu norm etycznych. Jeśli przy tym do krytyki ufundowanej na takim założeniu podejść rzeczywiście radykalnie i poprowadzić ją konsekwentnie, wówczas okaże się, że podpadają pod nią nie tylko próby uzasadnienia norm etycznych na gruncie empiryczno-deskryptywnych nauk społecznych, lecz również, na przykład, metafizyczna dedukcja norm etycznych z natury człowieka – tak jak dokonywał jej Arystoteles – a nawet i kantowskie uzasadnienie „imperatywu kategorycznego”, odwołujące się do (metafizycznego) “faktu rozumu” [231]. “Błąd naturalistyczny” wydaje się więc szczególnie rygorystycznie ograniczać perspektywy ufundowania etyki normatywnej.

“Zwrot językowy”, jaki dokonał się za sprawą filozofii analitycznej – mimo iż potencjalnie otwierał możliwość nowego podejścia do problemu etyki, a przede wszystkim możliwość rozwiązania teoretycznej “zagadki” kryjącej się zarówno za “błędem naturalistycznym”, jak i za jego krytyką – niewiele jednak w kwestii tej zmienił. Istotne bowiem dla struktury “błędu naturalistycznego” rozróżnienie pomiędzy faktami i normami (bądź wartościami) sprowadził po prostu do rozróżnienia pomiędzy zdaniami (twierdzeniami) deskrypcyjnymi i zdaniami (twierdzeniami) normatywnymi (bądź wartościującymi), możliwość obiektywnej wiedzy wiążąc przy tym oczywiście wyłącznie z tymi pierwszymi, a zdania (twierdzenia) normatywne interpretując jako wyraz czysto subiektywnej decyzji lub emocji [232]. Tym samym – mimo “przełomu językowego” – swoją nową wersją krytyki “błędu naturalistycznego” filozofia analityczna całkowicie zablokowała sobie drogę do intersubiektywnie obowiązującego uzasadnienia norm etycznych. Ten mankament stał się szczególnie wyraźny z perspektywy kolejnego zwrotu, tym razem wyjawiającego wagę nie tyle samego języka, ile jego pragmatycznego wymiaru. “Zwrot pragmatyczny”, szczególnie inspirująco zaznaczający się – jak pamiętamy – w teorii aktów mowy J. L. Austina i J. Searle’a, wyznaczył dogodną płaszczyznę dla prób metakrytyki krytyki “błędu naturalistycznego”.

Próbę taką podejmuje wprost J. Searle w książce Czynności mowy [233]. Nie czyni tego zresztą z uwagi na problem możliwości etyki normatywnej. Oto bowiem fundamentalny dla analitycznej krytyki “błędu naturalistycznego” “pogląd, że twierdzenia opisowe nie mogą pociągać twierdzeń wartościujących, choć odnoszący się do etyki, nie jest teorią swoiście etyczną: jest to ogólna teoria dotycząca mocy illokucyjnej wypowiedzi, których szczególnym przypadkiem są wypowiedzi etyczne” [234].

Searleowska metakrytyka krytyki “błędu naturalistycznego” podejmowana jest więc de facto ze względu na zamiar stworzenia spójnej teorii aktów językowych, bazującej na illokucyjnej koncepcji aktów mowy Austina, a jednocześnie krytycznie nawiązującej do pewnych subtelnych rozróżnień językowych, odkrytych przez filozofię analityczną w jej klasycznym okresie, ale niezadowalająco – zdaniem Searle’a – przez nią zinterpretowanych. Błąd “błędu naturalistycznego” to zresztą jeden z trzech głównych błędów filozofii analitycznej [235], jakie – z uwagi na tę właśnie sytuację – “skorygować” zamierza Searle, dysponując za sprawą Austina nową perspektywą teoretyczną.

Naczelna intuicja, na jakiej wspiera się metakrytyka krytyki “błędu naturalistycznego”, sprowadza się do tego, iż u podłoża analitycznej krytyki “leży fundamentalna zasada teorii języka, w myśl której istnieje logiczna przepaść między znaczeniem wyrażenia wartościującego a kryteriami jego stosowania” [236]. Tymczasem – jak wykazują dokonywane przez Sealre’a analizy konkretnych przykładów – właśnie kryteria stosowania wyznaczają ostatecznie zakres znaczeniowy wyrażeń wartościujących. Kryteria stosowania formułuje się w postaci zdań opisowych. Jeśli tak, to nie do utrzymania jest sugestia, jakoby zdania opisowe (tutaj opis stosowania wyrażenia) nie mogły pociągać zdań wartościujących (samo to wyrażenie). Twierdzenie, w którym pojawiają się obok siebie opis stosowania wyrażenia wartościującego i samo wyrażenie wartościujące, jest “tak samo analityczne jak dowolne inne twierdzenie analityczne” [237]. Tym, co na gruncie koncepcji klasycznej filozofii analitycznej nie pozwoliło na akceptację takiego podejścia, był fakt, iż koncepcje te nie uwzględniały jeszcze (czy nie dostrzegały) – jakby można powiedzieć – “wieloaspektowości” wyrażeń językowych, a inaczej to formułując, nie postrzegały jeszcze wyrażeń językowych jako wypowiedzi, jako – dokładniej rzecz biorąc – aktów językowych. Niemożliwe więc było rozróżnienie pomiędzy dwoma odrębnymi wymiarami, dwoma odmiennymi aspektami aktu językowego, to znaczy pomiędzy aspektem lokucyjnym i illokucyjnym. Tymczasem ich właśnie wyodrębnienie daje możliwość rozpoznania rzeczywistej różnicy pomiędzy zdaniami formułującymi opisy stosowania wyrażenia wartościującego a samym wyrażeniem wartościującym.

Otóż różnica pomiędzy nimi okazuje się wyłącznie różnicą mocy illokucyjnej. Fakt zaś, że zachodzi różnica pomiędzy mocą illokucyjną opisu stosowania wyrażenia wartościującego a samym tym wyrażeniem, nie przesądza – i nie może przesądzać – o tym, że z pierwszego z nich nie może wynikać drugie. A taką właśnie drogą rozumowania poprowadzona jest analityczna krytyka “błędu naturalistycznego”. Natomiast zasadna jej metakrytyka, to – zgodnie z koncepcją Searle’a – analiza wzbogacona o illokucyjną teorię aktów językowych. Mówiąc jeszcze ogólniej, kwestionowanie możliwości dedukcji powinności z bytu, a w konsekwencji fundowane na tym odrzucenie możliwości (i sensowności) etyki normatywnej, okaże się bezzasadne, o ile kwalifikuje się je w świetle illokucyjnej koncepcji aktów językowych.

Wyodrębnienie tej szczególnej cechy wypowiedzi językowej, jaką jest jej moc illokucyjna, stwarza ponadto możliwość rozpoznania głębszych jeszcze źródeł słabości teoretycznej, jaka znamionuje analityczną krytykę “błędu naturalistycznego”. Sytuacja ta determinuje zresztą – według Searle’a – wszystkie trzy analizowane przez niego błędy. Otóż za ostateczną teoretyczną ich przyczynę uznaje on niejasny, wieloznaczny i szalenie ogólny charakter bardzo ważnej dla nowszej filozofii analitycznej kategorii “użycie”. Jest to sprawa wielkiej wagi, bo status tej kategorii istotnie rzutuje na treść – równie ważnego dla owej tradycji – hasła: “znaczenie to użycie”. Przy pełnym zrozumieniu teoretycznej wagi tego hasła-tezy, ocenia je Searle jednak nader krytycznie, a to z uwagi na niezwykle mglisty charakter pojęcia “użycie” i na wynikającą stąd niewielką jego przydatność jako narzędzia analizy. Niejednoznaczność – a może lepiej powiedzieć – wieloznaczność tego pojęcia, a także ważkie konsekwencje tej wieloznaczności, stają się wyraźne, jeśli sposób jego funkcjonowania w analizach filozoficznych oceniany jest przez pryzmat illokucyjnej teorii aktów językowych, a dokładniej, przez pryzmat rozróżnienia pomiędzy warunkami prawdziwości zdania, będącego treścią wypowiedzi, a jego celem i funkcją, czyli mocą illokucyjną.

Powrót [1] Następna strona [3]

Przypisy:

230. Por. przypis nr 14 z rozdziału II: Abstractive fallacy. [powrót]

231. Por. K.-O Apel, Sprechakttheorie und transzendentale Sprachpragmatik zur Frage ethischer Normen, op. cit., s. 53. [powrót]

232. Ibidem, s. 54. [powrót]

233. J. R. Searle, Czynności mowy, Rozważania z filozofii języka, przekł. B. Chwedeńczuk, Warszawa 1987. [powrót]

234. Ibidem, s.168. [powrót]

235. Dwa pozostałe określane są jako “błąd stwierdzania” oraz “błąd czynności mowy”. Por. ibidem, s. 167-196. [powrót]

236. K.-O. Apel, Sprechakttheorie und transzendentale Sprachpragmatik zur Frage ethischer Normen, op. cit., s. 170. [powrót]

237. J. R. Searle, Czynności mowy, op.cit., s. 173. [powrót]