IX Uniwersalistyczne roszczenia transcendentalnej pragmatyki

 

Rozszerzenie etyki dyskursu o część B wydaje się swoistym “domknięciem”, niejako “zwieńczeniem” projektu transcendentalnej pragmatyki. Tak sugeruje wewnętrzna logika analizowanych procedur. Tak też – jak sądzę – postrzega swą koncepcję sam Apel. Zasadniczą konstrukcję swojej filozofii, a zwłaszcza schemat ścisłej refleksji wydaje się bowiem przygotowywać z jednoznaczną intencją praktyczną. Jej spełnienie to właśnie postkonwencjonalna etyka współodpowiedzialności, realizowana w części B etyki. Pozwala ona na teoretyczne “domknięcie” zarówno samej etyki dyskursu, jak i całej transcendentalno-pragmatycznej koncepcji.

“Domknięcie” owo jest przy tym zabiegiem o tyle szczególnym, że nie niweczy z istoty otwartego charakteru transcendentalnej pragmatyki. A chroni go przed tym specyfika procedur ścisłej refleksji, na których wspiera się transcendentalno-pragmatyczne postępowanie. Po pierwsze bowiem, ścisła refleksja nie jest instancją, która mogłaby i powinna doprowadzić do konstruowania zamkniętego systemu filozoficznego, czy dokładniej: zamkniętego systemu filozoficzno-etycznego. Jej wyłączne zadanie to zakreślenie transcendentalnych – nieprzekraczalnych (koniecznych) i apriorycznych (dopiero wyznaczających warunki możliwości) – ram procesów wiedzotwórczych. Zaś jej ostateczne teoretyczne dokonanie to uprawomocnienie kompleksu zdań syntetycznych a priori, konstytujących i określających co do treści konstrukcję transcendentalnych ram.

Po wtóre, z procedurą ścisłej refleksji wiąże się jeszcze i ta ważna okoliczność, iż forma jej fundamentalnej zasady wyznacza zarazem jej treść, a treść określa formę. Nie będąc wyłącznie czysto formalnym schematem, a jednocześnie wyznaczając pewną uniwersalną strukturę, transcendentalno-pragmatyczna konstrukcja nie tylko sugeruje, lecz z istoty narzuca konieczność teoretycznego rozwinięcia poszczególnych jej elementów, Nie tylko umożliwia, lecz wręcz wymusza teoretyczne rozbudowanie jej filozoficznych konsekwencji.

W dość szerokim zakresie zadanie to realizują sami teoretycy transcendentalnej pragmatyki. Opierając się na tej podstawowej konstrukcji, formułują – mniej lub bardziej szczegółowy – zarys koncepcji działania i teorii racjonalności, rozbudowują projekt etyki filozoficznej, reinterpretują podstawowe zagadnienia teoriopoznawcze i aksjologiczne, uściślają wybrane kwestie natury metafilozoficznej. Jednoznacznie zdają się również sugerować, iż konstrukcja ta ma niebagatelne znaczenie teoretyczne dla filozoficznej koncepcji człowieka, a zatem – z oczywistych dla transcendentalnej pragmatyki powodów – także dla teorii społeczeństwa. Niewątpliwie w wartościowy sposób rozwinąć da się również wiele pojedynczych wątków, stosunkowo autonomicznych wobec zasadniczej konstrukcji teoretycznej. Częściowo są już one zresztą zakreślone przez Apla, Kuhlmanna czy Böhlera. Do najciekawszych i najbardziej precyzyjnie przez nich przemyślanych należą m.in. pewne szczegółowe zagadnienia z zakresu teorii języka, semiotyki filozoficznej czy też teorii nauki. Ciekawą kontynuację transcendentalno-pragmatycznych rozstrzygnięć stanowić mogłaby także swoista teoria argumentacji czy nawet pewien zarys nowoczesnej retoryki.

Wielość kontekstów filozoficznych, w jakie włącza się lub potencjalnie pozwala się włączyć analizowany projekt, bierze się po części i stąd, że – jak sugerowałam już we wstępie – jego twórcy, nade wszystko Apel, to myśliciele, którzy z nadzwyczajną ostrością i przenikliwością dostrzec potrafią “czystą tkankę” problemu filozoficznego. Potrafią uchwycić ją niejako w oderwaniu od opcji intelektualnej i deklaracji teoretycznych, w perspektywie których konceptualizowany był dany problem. Daje im to możliwość dostrzeżenia kształtu problemu filozoficznego, tak jak istnieje on per se. (Trawestując bowiem Gadamera, można by powiedzieć, iż problem filozoficzny, jakkolwiek formułowany na gruncie tej lub innej konstrukcji filozoficznej, w zasadzie “żyje” własną dynamiką. Ma niejako własną “dramaturgię”, rozgrywającą się co prawda poprzez rozstrzygnięcia dokonywane w obrębie konkretnych koncepcji, lecz w istocie toczącą się ponad nimi).

W praktyce filozoficznej przekłada się to na – bardzo charakterystyczną dla Apla – umiejętność sytuowania we wspólnym dialogu teoretycznym koncepcji wyrastających niekiedy ze zdecydowanie odmiennych, a nawet wykluczających się wzajemnie, pozycji teoretycznych. Dialog ten – co wielokrotnie poświadczały dotychczasowe analizy – wydaje się możliwy właśnie dzięki temu, iż z perspektywy transcendentalnej pragmatyki udaje się “wypreparować” ową “czystą dynamikę” problemu filozoficznego. A przede wszystkim udaje się podporządkować jej bezwzględnie własne analizy i konstruować wokół niej własne rozstrzygnięcia. Może nawet należałoby powiedzieć, że dialog ten, owe wielkie syntetyzujące Aplowskie “Auseinandersetzungen”, to tylko zewnętrzna warstwa właściwego nurtu, w jakim rozwija się transcendentalno-pragmatyczna myśl, podążająca de facto tropem wewnętrznej logiki samego problemu, jego immanentnej dynamiki. Pisma wszystkich teoretyków tej “szkoły” poświadczają, że ten właśnie poziom jest tu podstawowy.

Niezależnie jednak od tego, jak zinterpretuje się swoisty status dokonywanych przez transcendentalną pragmatykę syntez i transformacji (bardzo rozległych i wielowątkowych), pozostaje faktem, iż wielość filiacji filozoficznych, z jakimi związana się ta koncepcja, jej swoista – jak mógłby powiedzieć Adorno – “polifoniczność”, w istotnym stopniu decyduje zwrotnie o możliwości odniesienia jej struktury teoretycznej do szerokiego spektrum sytuacji problemowych, do bardzo zróżnicowanych kontekstów i zagadnień teoretycznych.

Nie oznacza to oczywiście, by perspektywa transcendentalno-pragmatyczna, a przede wszystkim jej podstawowa struktura teoretyczna, pozwalały na “mechaniczne” przenoszenie wypracowanych schematów eksplikacyjnych na kolejne obszary problemowe. Nie jest też tak, by bezdyskusyjna pozostawała zasadność realizowanych (czy choćby suponowanych) konwersji. Przeciwnie: im rozleglejsze są roszczenia transcendentalnej pragmatyki, tym częściej i wyraźniej ujawniają się związane z tym programem trudności teoretyczne.

Kwestia zasięgu i teoretycznej kompetencji transcendentalnej pragmatyki staje się dyskusyjna zwłaszcza wówczas, gdy swą konstrukcją stara się ona fundować ostateczne podstawy ogólnej teorii racjonalności i teorii działania czy też próbuje wyznaczyć ramy możliwej filozoficznej koncepcji człowieka. W odniesieniu do tych kwestii fundamentalizm transcendentalnej pragmatyki wydaje się szczególnie problematyczny. A w każdym razie wymaga wielu istotnych uszczegółowień, w tym – jak sądzę – przede wszystkim precyzyjnego ujawnienia i dookreślenia pewnych założeń teoretycznych, niejawnie włączonych w koncepcję transcendentalnej pragmatyki.

Analizę całego tego kontekstu problemowego pozostawić jednak należy osobnemu opracowaniu (włączenie jej w bieżący tok pracy, istotnie zaburzyłoby strukturę wywodu). Niemniej, warto tu krótko zwrócić uwagę na jedną okoliczność – jak się wydaje, ważną, a zarazem podstawową. Chodzi mianowicie o to, by wskazać (i dobitnie podkreślić), że kwestia, która rozstrzyga ostatecznie o teoretycznym zasięgu transcendentalno-pragmatycznej konstrukcji i o zasadności możliwych jej konwersji, sprowadza się w istocie do problemu uniwersalnego charakteru argumentacji. Formułując rzecz najzwięźlej, można by powiedzieć, iż obrona możliwości transcendentalno-pragmatycznej koncepcji racjonalności (a w konsekwencji teorii działania i filozoficznej koncepcji człowieka) jest przede wszystkim obroną tezy głoszącej uniwersalność argumentacji.

Podejmowane w jej obronie kroki teoretyczne pokrywają się dokładnie z procedurami, na jakich wspiera się cała koncepcja transcendentalnej pragmatyki. Dla nich zaś punktem wyjścia jest – jak pamiętamy – konstrukcja ściśle refleksyjnego dowodu ostatecznego uzasadnienia, wykazująca nieprzekraczalny i aprioryczny charakter sytuacji argumentacyjnej. Na mocy tej refleksyjnej procedury transcendentalna pragmatyka dokonuje utożsamienia aktu językowego z aktem argumentacyjnym [279]. A jednoczesne przyjęcie tezy o językowym a priori pozwala jej ostatecznie na to, by z samej sytuacji argumentacyjnej wyprowadzać kryteria, które stwarzałyby m.in. możliwość rygorystycznego wyodrębnienia tego, co racjonalne, tego, co kwalifikowane jako działania racjonalne, i tego, co istotowe dla kondycji ludzkiej. Jednakże najistotniejsze w tym kontekście jest to, że siła teoretyczna racji uzasadniających uniwersalny charakter sytuacji argumentacyjnej (a więc potwierdzających, że sytuacja argumentacyjna wyznacza ostateczne kryteria racjonalności), zależy ostatecznie od sposobu, w jaki konceptualizuje się sam akt argumentacyjny.

O możliwości i o sposobie obrony transcendentalno-pragmatycznej tezy głoszącej uniwersalność sytuacji argumentacyjnej decyduje w istocie treść, jaka kryje się za pojęciem argumentacji i sytuacji argumentacyjnej. Od tego zależy ostateczna odpowiedź na fundamentalne dla transcendentalnej pragmatyki pytanie o teoretyczny zasięg jej projektu. Od tego też uzależniona jest de facto skuteczność polemicznych zarzutów kierowanych pod adresem transcendentalnej pragmatyki, przede wszystkim tych, które odnoszą się, lub w jakiś sposób wiążą z problemem uniwersalności sytuacji argumentacyjnej.

Jeśli bowiem – jak czyni większość krytyków transcendentalnej pragmatyki – pojmować argumentację w tradycyjnym czy wręcz potocznym jej rozumieniu [280], wówczas ci, którzy kwestionują uniwersalny charakter argumentowania, mają bezwzględnie rację. Kwestia wydaje się bezdyskusyjna. (Trzeba przy tym przyznać, że tego typu rozumienie argumentacji i argumentowania sugerują nawet niektóre pojedyncze, mała precyzyjne i niezbyt jasno użyte sformułowania, jakie spotkać można u samych teoretyków transcendentalnej pragmatyki. Może nawet należałoby zarzucić im, iż bezwiednie bronią – w niektórych kontekstach – takiego właśnie, tradycyjnego rozumienia tych pojęć. Ta okoliczność upewnia oczywiście polemistów w ich racjach). I rzeczywiście nie ma wystarczająco mocnych teoretycznych powodów po temu, by akt językowy utożsamiać z aktem argumentacyjnym, który miałby być pojmowany jako akt konstruowania ciągu zdań, z których (przynajmniej) jedno stanowi tezę, a pozostałe – rację za lub przeciw owej tezie. Ani procedury empiryczne, ani transcendentalne nie byłyby w stanie okazać zasadności takiego utożsamienia. Ale i nie ono przecież – jak starałam się wykazać w rozdziale o argumentacji dyskursywnej – wyznacza przedmiot procedur ścisłej refleksji.

Następna strona [2]

Przypisy:

279. Por. rozdział V: Argumentacja dyskursywna. [powrót]

2280. Por. rozdział V: Argumentacja dyskursywna. [powrót]